wtorek, 11 listopada 2014

Dzień powrotów czyli Gubin- Zielona góra

Wyprawy dzień ostatni 60km

Dziś przed nami tylko dość krótki przelot, aby dotrzeć do Zielonej góry i wbić do pociągu do domku.
z noclegu wyjechaliśmy rano, aby standardowo mieć czas na kawę, po czym dość raźnie pedałowaliśmy w stronę Zielonej Góry. Niewątpliwie duży wpływ na tempo pedałowania miała pogoda- dziś było zimno i mglisto brrr...


Tablicę Zielona góra odklepaliśmy już koło 12-tej a więc spokojnie był czas na zwiedzanie i obiad.















a potem pożegnanie Marcina na dworcu:


i spokojny powrót do domku :)




poniedziałek, 10 listopada 2014

Kostrzyn nad Odrą- Frankfurt- Gubin 10.11.2014

Wyprawy dzień trzeci 101km




Dziś spokojny dzień przeznaczony na nieśpieszne oglądanie Kostrzynia i Frankfurtu nad Odrą oraz kręcenie piękną ścieżką rowerową doliny odry. Z kwatery wyjeżdżamy koło 9- tej , po porannych zakupach wbijamy na dworzec żeby kupić już sobie bilety na jutrzejszy powrót do domu. Okazuje się że niestety będziemy musieli wracać osobno- Marcin ma połączenie do Karkowa przez Poznań, a my z Łukaszem wracamy przez Wrocław. Po nabyciu biletów ruszamy zwiedzać stare miasto... którego nie ma:) w miejscu gdzie kiedyś było są tylko tabliczki z nazwami ulic i trawka.










Oglądamy brzeg Odry, twierdzę i przejeżdżamy mostem na stronę niemiecką kontynuując podroż ścieżką rowerową. Dziś jedzie się nią zdecydowanie przyjemniej, choć pogoda nas nie rozpieszcza- mocno wieje i jest chłodno ale przynajmniej widać coś dookoła. Po drodze robimy sesję foto, ponieważ Łukasz zapragnął zostać Tarzanem, a Marcin Jane- i wystąpił w roli seksownej modelki :P






W dobrych nastrojach docieramy do Frankfurtu nad Odrą, zwiedzamy miasto, zjadamy po kanapce i ruszamy dalej.






 Dzień mija nam sympatycznie, koło 19-tej docieramy do niemieckiej części Gubina, a następnie wracamy już do ojczyzny. Zwyczajowo klepiemy blachę

Wjeżdżamy do centrum miasta  i pytamy miejscowych gdzie najlepiej pojechać coś zjeść ( oczywiście chłopcy optują za mackiem ale ile można jeść tego g.. więc buntuję się i marzę o zupie). Okazuje się że w domu turysty w którym mamy zamówiony nocleg jest knajpa i choć jej wystrój nie napawa optymizmem to jedzenie jest bardzo smaczne i tanie. Jeszcze tylko drobne zakupy, mała sesja foto i czas spać.




 

niedziela, 9 listopada 2014

Ciemność widzę- ciemność 09.11.2014 Szczecin- Kostrzyń nad odrą

Wyprawy dzień drugi 152km


 Dzisiejszy dzień był w planach najdłuższy- rano startowaliśmy po ósmej z Hostelu w Szczecinie, standardowo pojechaliśmy na kawę do maca, a potem zdając się na Marcina który dość długo mieszkał w Szczecinie ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Przejechaliśmy wałami chrobrego, odwiedziliśmy dość dziwny rynek starego miasta, którego tak właściwie nie ma i zwiedziliśmy zamek, aktualnie w remoncie.








 Po zwiedzeniu Szczecina ruszyliśmy w stronę niemieckiej granicy aby wbić na naszą ścieżkę rowerową wzdłuż Odry i Nysy. Standardowo przekroczenie granicy było świetną okazją do zrobienia pamiątkowych zdjęć



kilkanaście km po przekroczeniu granicy udało nam się wreszcie odnaleźć początek naszej ścieżki i po chwilowym zastanowieniu się czy będzie ona w całości tak kamienista i paskudna jak na początku wjechaliśmy na gładki i równiutki asfalcik...Pełny wypas- ławeczki, kosze na śmieci, tablice informacyjne..






Przy okazji nasuwają się refleksje- wystarczyło odjechać od polskiej granicy kilka km, żeby poczuć różnicę w kulturze jazdy kierowców. Nie wiem jak to jest, ale jadąc rowerem szosą poza granicami RP człowiek czuje się dużo bezpieczniej- NIE zdarzyło się żeby ktoś na nas trąbił, zajechał drogę, a uprzejmość i ostrożność przy wymijaniu czy wyprzedzaniu jest nieprawdopodobna. Na przejazdach rowerowych czuliśmy się jak święte krowy, bo żaden samochód nie tylko nie zajechał nam drogi ale też wszyscy spokojnie czekali aż przejedziemy zanim skręcili.. a więc da się? da- tylko trzeba chcieć..

Ścieżka wzdłuż Odry była super- szkoda tylko, że jechaliśmy nią już głównie po ciemku i o takiej porze roku.Trcohę zaczęło nas męczyć jeżdżenie w ciemności i ciągle prosto, tym bardziej że robiło się podobnie jak na wiedeńskim eurovelo- po prostu nudno i z dużą ulgą powitaliśmy miejsce przeprawy przez Odrę na polską stronę- nasz punk docelowy Kostrzyń nad Odrą.

 Po standardowej wizycie w macu zrobiliśmy małe zakupy i pojechaliśmy na kwaterę- nie było jakoś szczególnie ale w miarę czysto i ok, więc zwyczajowe piwko i czas na sen.