po długiej przerwie czas na umieszczenie zmontowanego przez Łukasza filmu z naszej letniej wyprawy (klinij w buźkę) 😃
a już niebawem kolejna tym razem zimowa wyprawa:
będzie śnieg
będą rakiety
będą góry
będzie pięknie....
Rower to nie tylko środek transportu- to przede wszystkim miara przestrzeni i sposób myślenia...
niedziela, 26 listopada 2017
sobota, 19 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 17 i 18
Ostatnie 100km przed nami- niestety rano mamy deszcz i duży wiatr, dopiero po południu zaczyna się przejaśniać. Płyniemy przez rezerwaty, mijamy zamek w Gniewie i po przeplynięciu 63km nocujemy na 900km rzeki, bezpośrednio pod blachą.
Ostatni dzień wyprawy to calonocna burza i silny wiatr. O dziwo nasze namioty znoszą ją całkiem nieźle, potem okazuje się że w innych miejscach narobiła wiele szkód więc otrzymane sms-y z pytaniami o to co u nas przestają dziwić.
Przeczekujemy jeszcze jedną poranną burzę i płyniemy, a raczej się czołgamy bo zaczyna się cofka i płynie się jak po oleju. Jakoś po południu osiągamy wreszcie prom Mikoszewo- świbno. Ostatnie 2km to ogromne fale i mam moment zwątpienia, na szczęście za główkami morze jest już spokojne. Na chwilę przybijamy do plaży, robimy zdjęcia i wracamy spowrotem do przeprawy, bo tam widzieliśmy dobre miejsce na zakończenie naszej wyprawy. Tym razem pomimo dużej fali płynie się o niebo lepiej.
Wyciągamy kajaki na brzeg i czas już tylko na rybkę i duże schłodzone:)
UDAŁO SIĘ!!!
Ostatni dzień wyprawy to calonocna burza i silny wiatr. O dziwo nasze namioty znoszą ją całkiem nieźle, potem okazuje się że w innych miejscach narobiła wiele szkód więc otrzymane sms-y z pytaniami o to co u nas przestają dziwić.
Przeczekujemy jeszcze jedną poranną burzę i płyniemy, a raczej się czołgamy bo zaczyna się cofka i płynie się jak po oleju. Jakoś po południu osiągamy wreszcie prom Mikoszewo- świbno. Ostatnie 2km to ogromne fale i mam moment zwątpienia, na szczęście za główkami morze jest już spokojne. Na chwilę przybijamy do plaży, robimy zdjęcia i wracamy spowrotem do przeprawy, bo tam widzieliśmy dobre miejsce na zakończenie naszej wyprawy. Tym razem pomimo dużej fali płynie się o niebo lepiej.
Wyciągamy kajaki na brzeg i czas już tylko na rybkę i duże schłodzone:)
UDAŁO SIĘ!!!
piątek, 11 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 16
Kolejny dzień przelotów, trochę niemrawo rano budzimy się do życia, a do tego goni nas burza. Uciekamy przez 6km a potem czekamy 3 godziny schowani pod drzewem w jakiejś zatoczce aż sobie pójdzie. Mijamy Chełmno, Świecie, Grudziądz i śpimy na 841km rzeki. Do pokonania zostało nam 100km
środa, 9 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 15
Kolejny dzień za nami. Tym razem niebo nam sprzyja i pogodę mamy bardzo dobrą, a rzeka płynie żwawo więc suniemy sobie jak po wisłostradzie. Udaje nam się machnąć w sumie 70km. Z nudów Łukasz przeprowadza badania statystyczne z których wychodzi że średnio na 1km należy zanurzyć w wodzie wiosło około 430razy a więc łącznie dziś wyszło ok 30 100. 🙂
wtorek, 8 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 14
A dziś dalej walka z wiatrem i kilometrami. Rano suniemy przez dalszą część jeziora Włocławskiego i rzutem na taśmę wbijamy akurat na godzinę śluzowania. Po wyjściu z kanału zatrzymujemy się we Włocławku na zakupy, a potem dostajemy na dzień dobry strzał wiatru. Cały dzień płyniemy walcząc z wiatrem - dzień kończymy na obwodnicy Torunia. Do końca zostało nam 216km
Wyprawy dzień 13
Kolejny dzień walki z wiatrem i falami. Przeplywając rano koło rezerwatów niechcący płoszymy bobra. Przez chwilę płyniemy łeb w łeb ale wkurzony uderza ogonem w wodę i nurkuje. Zatrzynanie wody przez zaporę we Włocławku powoduje że wszystko stoi. Do Płocka 30km czołgamy się prawie 4godziny, tam zostawiamy kajaki w marinie i idziemy do miasta. Robimy pamiątkowe zdjęcia, jemy wczesny obiad i ruszamy dalej. Reszta dnia to czolganie się przez jezioro włocławskie, aż zmęczeni całym dniem walki idziemy spać na pierwszej napotkanej plaży. W ramach relaksu Łukasz wioslem wykopuje nam falochron, który o dziwo spełnia w nocy swoje zadanie, bo do namiotów nie nalala się woda.
niedziela, 6 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 12
Poranek budzi nas deszczem stukającym o dachy namiotów, więc przesuwamy godzinę wyjazdu i wracamy do spiworów, potem zjadamy śniadanie i decydujemy że nie ma co dłużej czekać. Na szczęście po szóstej niebo zaczyna się przejaśniać i płyniemy już bez deszczu. Pierwszy przystanek na trasie to twierdza Modlin i ujście Narwi. Decydujemy się na postój i zakupy, pytam więc siedzącego obok wędkarza gdzie jest sklep. Tym razem wypada moja kolej, bo ostatnio z racji kontuzji mojego kolana wodę ciągle nosił Łukasz. Droga do sklepu to prawdziwe zdobywanie twierdzy🙂 najpierw strome zbocze a potem metalowe schody prowadzące do samej góry. Po powrocie pijemy kawę z termosu i ruszamy dalej. I tu zaczyna się dzisiejszy armegedon bo zaczyna wiać.... wieje momentami czwórką i robi się niebezpiecznie. Uciekamy więc pod brzeg, który trochę oslania nas od wiatru, ale i tak płyniemy wolno i bardzo siłowo. Ostatecznie udaje nam się wycisnąć 63km i rozbić namioty w okolicach rezerwatów wyspy zakrzewskie
sobota, 5 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 11
Wyprawy dzień 10
To dzień kolejnych kilometrów między innymi w sąsiedztwie puszczy Kozienickiej, ale tym razem nie stopują nas Studzianki Pancerne tylko zakaz wpłynięcia przed elektrownią Świeże Górne. Przybijamy do brzegu i zaczynamy szukać informacji bo o tej przeszkodzie na Wiśle nic nie wiemy. Okazuje sie że elektrownia buduje sobie próg spiętrzający więc będzie jak w Połańcu gdzie korzystaliśmy z pomocy straży zakładowej. Szybki telefon do osoby odpowiedzialnej i okazuje się że jest jeszcze przejście. Resztę dnia płyniemy sobie przy okazji robiąc śliczne zdjęcia, bijąc rekord ilosci pokonanych km - ponad 80, a na koniec dnia robimy ognisko i pieczemy kiełbaski i kartofle, mniam🙂
piątek, 4 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 9
Dzień pod hasłem zwiedzania, bo prawie pół dnia spędzamy w muzeum nietypowych rowerów i muzeum pijaństwa. Miejsce cudowne a pan ktory to stworzył jest prawdziwym pasjonatem i o swojej kolekcji mógłby opowiadać bez końca. Dosatkowo mamy mały koloryt lokalny w osobie sąsiada który przyszedł błagać żeby pan wziął ogórka🙂 a raczej całą reklamowkę. Nawet my skorzystaliśmy przy okazji i nie powiem były niwsamowicie smaczne. Reszta dnia to gonienie kilometrów żeby jak najmniej być w plecy w stosunku do planu. Śpimy byle gdzie na jakiejś plaży i nawet kiełbasa i ziemniaki muszą poczekać na inny dzień-nie chce nam się już robić ogniska
czwartek, 3 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 8
Dziś dzień trochę krótszy bowiem w planach mamy nocleg na Marinie w Puławach. Ruszamy już koło 6:30 i to jest bardzo dobry pomysł bo jest przyjemnie chłodno. Podczas pierwszej zwyczajowej przerwy na kąpiel i odpoczynek okazuje sie że Łukasz nie był jeszcze w Kazimierzu więc kolejny postój wyznaczamy tam. Kazimierz nie jest moim ulubionym miejscem, wieje a do tego na rzece pojawia się mnóstwo motorówek i statków wycieczkowych robiących dodatkowe fale. Jakoś dobijamy do przystani, Łukasz idzie obejrzeć rynek a ja leżę sobie kołami do góry. Dość szybko zresztą stamtąd uciekamy. A potem już tylko wypatrujemy mostu w Puławach, który jakoś zniknął. Wplywamy wreszcie do kanału, który wygląda jak cmentarz wraków, nawet dzwonimy i pytamy czy to napewno tu. Za zakrętem pojawia się wreszcie upragnione miejsce wodowania. Trafiamy na naprawdę sympatyczną ekipę która zresztą pływa, chowamy kajaki do ich hangaru, podłączamy w biurze banki do ładowania i ruszamy w miasto. Puławy nie są jakimś bardzo porywającym miasteczkiem ale zespół parkowo pałacowy Czartoryskich jest pięknie utrzymany i naprawdę warty obejrzenia. Pokazuję jeszcze świątynię sybilli i idziemy coś zjeść. Wybieram sobie fajne rzemieślnicze piwko z browaru Pinta które przyjemnie smakuje kawą i po dwóch kawałkach pizzy się poddaję-reszta idzie do pudełka na wynos. Wracamy na kemping po drodze robiąc zakupy, a potem już pranie itp itd
BTW- kemping jest naprawdę ładny czysty i funkcjonalny, ale ktoś kto to projektował nie wykazał się zbytnio inteligencją bo tuż za plecami ludzi jest płot i ścieżka rowerowa więc człowiek czuje się jak małpa na wybiegu, dodatkowo z racji położenia kolysankę grają nam pędzące mostem samochody. Za to wielkie podziękowania dla ludzi którzy okazali nam dużą pomoc przy wyciąganiu kajaków i wożeniu gratów melexem. Panowie muchas gracias!!🙂
wtorek, 1 sierpnia 2017
Wyprawy dzień 7
Dziś dzień rozpoczynamy od wpłynięcia do mariny w Sandomierzu, gdzie Łukasz idzie po zakupy a ja witam się z sympatycznym 10miesięcznym steterkiem. Potem zjadamy małe drugie śniadanie i plyniemy przez Rezerwat Góry Pieprzowe, Ujście Sanu, Rezerwat Wisła pod Zawichostem , most drogowy Annopol koło którego Wisła wyczynia takie cuda z meandrami, plyciznami i wyspami że nie wiadomo którędy płynąć. Śpimy w zatoczce koło Józefowa Nad Wisłą
poniedziałek, 31 lipca 2017
Wyprawy dzień 6
Kolejny dzień naszej wyprawy Wisłą. Zaczynamy od progu w Połańcu który piętrzy wodę dla elektrowni , dzięki uprzejmości panów kajaki przewozi nam straż zakładowa, więc odpada noszenie. Reszta dnia to kąpiel i machanie wiosłami. Śpimy na łasze piasku na środku Wisły przed sobą mając światła Sandomierza
Wyprawy dzień 5
po noclegu spędzonym na plaży kolejny dzień plyniemy sobie wzdłuż Wisły. Dziś mijamy ujście Dunajca i prom w Opatowicach i Nowym Korczynie, potem ujście Nidy.
Rzeka rozlewa się coraz szerzej, pojawia się też coraz więcej mielizn i łach piasku. Pływamy slalomem po całej rzece wzdłuż wyznaczających głębsze przejścia tyczek. Za to oglądamy mnóstwo ptaków, w tym bardzo przystojnego kruczoczarnego pana z czerwonym dziobem i w bialym plastronie czyli bociana czarnego.
Śpimy na plaży w okolicy 210km rzeki
Rzeka rozlewa się coraz szerzej, pojawia się też coraz więcej mielizn i łach piasku. Pływamy slalomem po całej rzece wzdłuż wyznaczających głębsze przejścia tyczek. Za to oglądamy mnóstwo ptaków, w tym bardzo przystojnego kruczoczarnego pana z czerwonym dziobem i w bialym plastronie czyli bociana czarnego.
Śpimy na plaży w okolicy 210km rzeki
niedziela, 30 lipca 2017
Wyprawy dzień 4
Kolejny dzień w trasie, dziś ponad 65km. Zaczynamy się przyzwyczajać do bólu rąk, a przede wszystkim wpadamy w rytm, ustalamy przerwy na odpoczynek i wodowanie. Rano wleczemy kajaki przez wyschnięte koryto rzeki, wsiadając niefortunnie zginam nogę i naciągam więzadła w kolanie. Mam nadzieję że to tylko to:( Na razie sobie radzę, zobaczymy jak będzie dalej, oby nie było trzeba wycofać się z trasy:(
Cały dzień płyniemy urokliwymi meandrami rzeki, omijając płycizny i zwalone pnie. Przed Nowym Brzeskiem pokonujemy próg wodny, na którym mam małe kłopoty i ostatecznie przechodzę go tyłem. Łukasz się śmieje, ale ja twierdzę że nie chciałam go po prostu wiedzieć.
Dalszy odcinek rzeki to coraz więcej łach piasku, zresztą na jednej z nich układamy się dziś do snu. Kołysankę grają nam świeszcze
Cały dzień płyniemy urokliwymi meandrami rzeki, omijając płycizny i zwalone pnie. Przed Nowym Brzeskiem pokonujemy próg wodny, na którym mam małe kłopoty i ostatecznie przechodzę go tyłem. Łukasz się śmieje, ale ja twierdzę że nie chciałam go po prostu wiedzieć.
Dalszy odcinek rzeki to coraz więcej łach piasku, zresztą na jednej z nich układamy się dziś do snu. Kołysankę grają nam świeszcze
Subskrybuj:
Posty (Atom)