Poranek budzi nas deszczem stukającym o dachy namiotów, więc przesuwamy godzinę wyjazdu i wracamy do spiworów, potem zjadamy śniadanie i decydujemy że nie ma co dłużej czekać. Na szczęście po szóstej niebo zaczyna się przejaśniać i płyniemy już bez deszczu. Pierwszy przystanek na trasie to twierdza Modlin i ujście Narwi. Decydujemy się na postój i zakupy, pytam więc siedzącego obok wędkarza gdzie jest sklep. Tym razem wypada moja kolej, bo ostatnio z racji kontuzji mojego kolana wodę ciągle nosił Łukasz. Droga do sklepu to prawdziwe zdobywanie twierdzy🙂 najpierw strome zbocze a potem metalowe schody prowadzące do samej góry. Po powrocie pijemy kawę z termosu i ruszamy dalej. I tu zaczyna się dzisiejszy armegedon bo zaczyna wiać.... wieje momentami czwórką i robi się niebezpiecznie. Uciekamy więc pod brzeg, który trochę oslania nas od wiatru, ale i tak płyniemy wolno i bardzo siłowo. Ostatecznie udaje nam się wycisnąć 63km i rozbić namioty w okolicach rezerwatów wyspy zakrzewskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz