To miał być nasz wspólny weekend w górach, nocleg w schronisku klepnięty, ale Łukasz musiał zrezygnować z wyjazdu...
więc wyszło że to była moja kolejna samotna wędrówka, ale pogoda dopisała, a na lekko bez wielkiego plecaka na grzbiecie miałam wrażenie że frunę po górach. Wieczór spędziłam z chłopakami z którymi spaliśmy razem w pokoju przy piwku i pogaduszkach, a w niedzielę spokojnie sturlałam się do Zwardonia
cisza, spokój i jeden człowiek na szlaku..
tak można wędrować😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz