Dzień pod hasłem nieśpiesznego kręcenia w stronę Katowic i domu- 56 km
Wieczorem zaczyna padać śnieg wiec trochę zastanawiamy się jak będzie nam się jechało. Najczarniejszy scenariusz dla mnie to białe drogi i 10km pchania roweru na pociąg z Zawiercia..
Pobudkę ustalamy tak żeby z miejsca noclegu wyjechać między ósmą a dziewiątą. Na szczęście jakoś nie mamy problemów ze wstaniem, pijemy spokojnie kawę i koło 8:30 jesteśmy gotowi do drogi. Żegnamy się z miłymi gospodarzami i Leosiem, czyli najbardziej leniwym psem pod słońcem i ruszamy na trasę.
Leoś |
Pod tablicą Ogrodzieniec strzelamy sobie pamiątkową fotkę, wcześniej Łukasz musi się poświęcić i oczyścić znak żeby wogóle było widać gdzie jesteśmy.
Jedziemy sobie w stronę Katowic bocznymi drogami, pogoda jest piękna, świeci słońce a temperatura utrzymuje się w okolicach zera stopni. Po drodze zatrzymujemy się robiąc kolejne zdjęcia
Po drodze czeka nas piękny długi podjazd w miejscowości Niegowonice- przy okazji stwierdziłam że to bardzo fajne miejsce na trening. Na górze robimy kolejne zdjęcia- piękny krajobraz, śnieg, skały- aż nie chce się ruszać dalej.
w dobrych humorach ruszamy dalej w stronę Dąbrowy Górniczej. Dalsza część drogi nie jest już zbyt przyjemna bowiem wjeżdżamy na dwupasmówkę w kierunku Katowic i zaczyna się szaleństwo. W Sosnowcu robimy przystanek na kawę i ślizgawkę dla naszej najmłodszej pociechy.
Żeby uniknąć jeżdżenia trasą szybkiego ruchu Łukasz prowadzi nas na chodniczki wzdłuż trasy, ale okazuje się że na moich oponach nie jestem w stanie miejscami złapać żadnej przyczepności i muszę prowadzić rower.
Za to już w Katowicach robimy sobie przystanek i lepimy rowerek ze śniegu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz