wtorek, 19 sierpnia 2014

Jicin-Mlada Boleslaw- Praga-16-08.2014


Wyprawy do Pragi dzień drugi- 118km

Z kempingu Rumcajs wyruszamy po odbyciu zaległej kapieli ale bez śniadania, bo chłopakom nie odpowiada idea jedzenia w namiocie, a stosownego miejsca żeby usiąść i zjeść na kempingu nie ma. Znajdujemy sobie więc ładny przystanek autobusowy za miastem i tam spożywamy śniadanko. Nie wiem dlaczego ale najlepszym miejscem do jedzenia staje się budka telefoniczna- może dlatego że ciasno, kameralnie i jest półeczka żeby postawić jogurt..

Po śniadaniu kręcimy w stronę Pragi, dzień mija nam na chowaniu się przed deszczem, lub jechaniu w przerwach pomiędzy jedną ulewą a drugą. Apogeum radości przeżywamy w Mlada Bolselaw gdzie chowając się przed deszczem jednocześnie jemy wczesny lunch, a potem ponownie wracamy do tego samego mc donaldsa na kawę bo leje tak że nie ma mowy o dalszej jeździe. Przez Mlada Bolesław gdzie znajduje się fabryka i muzeum skody przemykamy jak najszybciej w strumieniach deszczu i nie chce nam się nawet na chwilę zatrzymywać. Z Mlada nie możemy już jechać do Pragi główną drogą bo zaczyna się ekspresówka i czas odpalić nawigacje. Boczne drogi wyprowadzają nas na ścieżkę rowerową- podjazd do góry po kocich łbach nie należy do przyjemnych, poz tym jest bardzo ślisko- decyduję się prowadzić rower, Łukasz również dołącza do mnie- tylko Marcin jest twardy i wjeżdża na górę. Jedziemy cudownymi bezdrożami, co jakiś czas panowie dyskutują na temat nawigacji bowiem jeden jedzie do przodu a drugi na północ więc bywa dość ciekawie:)) Po drodze zajadamy się z Marcinem gruszkami, buszujemy w polu słoneczników i jakoś coraz mniej interesuje nas o której dotrzemy do Pragi..


Ostatecznie do Pragi docieramy około 18-tej, przed tablicą Praga robimy pamiątkowe zdjęcia, a chłopaki dość burzliwie dyskutują na temat trasy- ech ta germinka :))
Praga jak to Praga- czarująca i porywająca jak zawsze, to jedno z moich ulubionych miast i mogę do niej wracać ciągle. Nawet Łukasz zsiada z roweru i zaczyna zwiedzania na własnych nogach a to już rzadki widok :)). Robimy masę zdjęć, zachodzące słońca dodaje starówce niesamowitego uroku, przed mostem Karola spotykamy Polaków z Wrocławia z którym strzelamy sobie fotkę,

Łukasz wymienia się z nimi kontaktami- mam nadzieję że zdjęcia mostu z ich aparatu będą faktycznie trochę lepsze od naszych i ruszamy zwiedzać. Oczywiście po drodze łapie nas deszcz więc na Hradczanach chowamy się pod arkady i zjadamy kolację. Po przerwie wprowadzamy rowery na zamek i tu czeka nas pierwsze rozczarowanie- złota uliczka jest dostępna tylko po zakupie biletów, a o tej porze oczywiście zamknięta więc zostaje nam tylko zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia przy tablicy.


Ze starówki ruszamy na dworzec- jest koło pierwszej w nocy- okazuje się że pierwszy pociąg do Ostravy mamy o 6 rano, a z dworzec jest zamykany na noc. Po krótkiej przejażdżce postanawiamy poczekać na miejscu i rozkładamy się na matach przed dworcem. Po krótkiej chwili dołączają do nas kolejni podróżni i pod dworcem rozkłada się komuna śpiących, gadających itd..


1 komentarz:

  1. To, ze wjechalem pod gore po kocich lbach to przewrotnie nie dla tego, ze jestem twardy, tylko dla tego, ze jestem "mientki" :) i prawdopodobienstwo kontuzji kolana w trakcie marszu w stosunku do tego samego odcinka na rowerze, rosnie x 10. (przy zejsciu rosloby x 100). Wiec nie mialem wyjscia :(

    OdpowiedzUsuń