To chyba najładniejszy dzień tej wyprawy, ale zarazem najtrudniejszy, bowiem dziś przed nami Świętokrzyski Park Narodowy i do pokonania jego dwa najwyższe szczyty- Łysica i Łysa Góra.
Dzień zaczynamy od Skarżyska -Kamiennej, miejscowości którą należy przejechać i szybko o niej zapomnieć. Na szczęście dość szybko zmieniamy klimat i wjeżdżamy do Sieradowickiego Parku Krajobrazowego, mijamy zbiornik Żarnówka, potem rezerwat Kamień Michniowski i urokliwymi łąkami docieramy do Świętej Katarzyny gdzie zjadamy wczesny obiad, uzupełniamy zapasy wody i wjeżdżamy do puszczy jodłowej a zarazem parku narodowego.
Pierwszy kawałek trasy aż do źródełka udaje mi się przejechać, potem z rowerów zgania nas strażnik grożąc mandatem więc na Łysicę jesteśmy zmuszeni udać się na piechotę niosąc/ pchajac lub wlokąc za sobą rowery ( naprawdę muszę uszyć te szelki do noszenia grubego). Po drodze mijamy się kilkakrotnie z przesympatyczną parą idącą na szczyt w towarzystwie równie sympatycznego psa. Na szczycie robimy pamiątkowe zdjęcia i szybko uciekamy od kłębiącego się tam tłumu. Jeszcze jakiś kawałek idziemy z rowerami, ale potem robi się już kompletnie pusto, więc pomału zjeżdżamy.
Dalej jedziemy brzegiem puszczy jodłowej- szlakiem pieszym i ścieżką rowerową, która jest najładniejszą częścią dzisiejszej trasy. Fajna płynna terenowa jazda, mnóstwo korzeni, hopek, mostków, górek i zjazdów- naprawdę świetna zabawa. Gruby kolejny raz pokazuje swoje możliwości i idzie przez wszystko jak czołg, a ja kolejny raz w głowie sobie myślę że nigdy nie sądziłam że będę w stanie jeździć kiedykolwiek po takich trasach i wjeżdżać na takie górki. Przy okazji Łukaszowi udaje się zaliczyć delikatną glebę- pomimo że jest twardo miejscami trzeba uważać bo tylne koła wchodzą w drift. Wyjeżdżamy z puszczy i łagodną asfaltową serpentyną wjeżdżamy na Łysą Górę i leżący na niej klasztor na Św. Krzyżu. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na chwilę- chcę pokazać Łukaszowi ładnie wyeksponowane tutaj gołoborze. Na tarasie widokowym kolejny raz spotykamy naszą przemiłą parę, dzięki czemu robimy sobie nawzajem zdjęcia grupowe.
z klasztoru zjeżdżamy znowu bardzo ładną i urokliwą trasą przez Cisowsko- Orłowski Park Krajobrazowy. Przy okazji siejemy lekki popłoch u mieszkańców domku koło którego przebiegał szlak którym zjeżdżaliśmy, ich miny na widok bolidów Lukers & Co pędzących w dół na złamanie karków były bezcenne:)
Niestety późna pora każe nam zrezygnować z wizyty w rezerwacie cisów ( nie jest to również odpowiednia pora roku na cieszenie się widokiem tych sympatycznych iglaków) więc już asfaltem zjeżdżamy do cichej i położonej w lesie miejscowości Wójtostwo gdzie w bardzo sympatycznej agroturystyce zarezerwowaliśmy sobie nocleg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz