Dzień 1 wyprawy wzdłuż Wisły.149,61 km
góry witają mnie deszczem, niebo jest zamglone i prawie nic nie widać. Do tego wszystko paruje więc podjazd na Kubalonkę przypomina przedzieranie się przez amazońską dżunglę, do tego jest cholernie ślisko więc muszę uważać na zjazdach. Nad jeziorem Czerniańskim wbijam na wiślany szlak rowerowy WTR i jadę cały czas nim aż do Goczałkowic gdzie gubi się pomiędzy stawami. Widoki piękne ale off road jak cholera zwłaszcza z sakwami. Bocznymi drogami przez Brzeszcze wbijam do Oświęcimia, na rynku w fontannie myję z błota rower i cudownie odnalezionym WTR-em ruszam dalej. Od tej pory towarzyszy mi piosenka pojawiasz się i znikasz... bo oznakowanie szlaku to chiński rebus. Wybieram szlak greenwaya i z przygodami jazdą wałem przeciwpowodziowym i ciągnięciem roweru pod koparką docieram do Babic. Tam szybki rzut oka na zamek Lipowiec i jadę do Alwernii. Rzutem na taśmę 5 minut przed zamknięciem bramy wbijam na kemping. Szybki prysznic, zimne piwo i czas na sen.
Przeprawa przez Wisłę |
Zapora w Goczałkowicach |
Fajny opisik Madzia, miło się to czyta, apropos mam podobne zdjęcie z mostem wiszącym tylko mój był w Żywcu :).
OdpowiedzUsuń