Ponieważ ostatnio pogoda niezbyt sprzyjała dalszym wyprawom, w ten weekend należało nadrobić rowerowe zaległości i przy okazji nieco popracować nad formą ( a raczej nad jej utrzymaniem). Wprawdzie nabawiłam się ostatnio biegając lekkiej kontuzji mięśnia uda, ale stwierdziłam że rowerek nie zaszkodzi, a nawet pomoże lekko porozciągać i rozgrzać mięśnie.
Spokojne śniadanko, rzut oka na zewnątrz- uff świeci słońce więc ruszam..
Ogólnie rzecz biorąc planów trasy brak- jadę więc w moje ulubione miejsca- kierunek Rudy Raciborskie,ale trochę dookoła bo obiecałam mamie zajrzeć do jej ulubionego lasu.
O tej porze droga jest pusta, a las zaczyna nabierać kolorów jesieni więc jedzie się fantastycznie...
I wszystko byłoby ok żeby nie to, że szybka stówka staje się wolna 50-ką bo zaczynają mnie prześladować... GRZYBY :))
Nie wiem na czym rzecz polega, bo spotykam mnóstwo wracających a pustymi koszykami grzybiarzy, a ja zbieram piękne prawdziwki przy samej drodze i w dodatku z roweru :))
Na drodze w lesie spotykam również bardzo przystojnego pana- nie spodziewałam się spotkania z jeleniowo- kopytnym przystojniakiem o przepięknej rudej barwie i ogromnym porożu- naprawdę robi wrażenie.
Niemniej dobrze że sakwa jest prawie pusta, bo dość szybko napełnia się pachnącą zawartością- jutro będzie obiadek :)Na drodze w lesie spotykam również bardzo przystojnego pana- nie spodziewałam się spotkania z jeleniowo- kopytnym przystojniakiem o przepięknej rudej barwie i ogromnym porożu- naprawdę robi wrażenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz